Wielu o niej marzy i ją deklaruje, ale nie każdy ją potrafi dać i co ciekawe też, nie każdy potrafi ją przyjąć. Czym jest bliskość w związku? Jak wiele jest z nią kłopotów kiedy jest jej za dużo, i jak skrzywdzić potrafi jej brak? Zapraszam do krótkiej opowieści o tej niezwykłej jakości więzi, z którą też bywają spore problemy.
Ufna więź dwojga ludzi pełna ciepła, intymności, troski czy empatycznego rozumienia. Są takie pary, którym można pozazdrościć takiego poczucia bliskości w związku i bezpiecznej zależności. Powiedzielibyśmy o nich szczęściarze. Praktyka psychoterapeutyczna jednak rzadko pozwala na tego rodzaju uproszczenia i mówi nam, że prawidłowe więzi w dzieciństwie, ufna relacja z matka, ojcem, rodziną pochodzenia daje możliwość tworzenia takich też więzi w przyszłości, w swoich dojrzałych związkach i własnych rodzinach. Szczęściem prawdziwym jest zatem wzrastać w takich warunkach.
Teoria więzi Johna Bowlby’ego, brytyjskiego psychologa i psychiatry od lat cieszy się dużym zainteresowaniem badaczy i klinicystów. Czerpiąc z nurtu psychoanalitycznego, teorii ewolucji a nawet źródeł poznawczo-behawioralnych stworzył nowy sposób myślenia o rozwoju człowieka i jego patologii w życiu dorosłym1. Teoria przywiązania jest próbą zrozumienia sposobu funkcjonowania człowieka w bliskości z perspektywy jego relacji ze znaczącymi osobami z jego dzieciństwa, w tym głównie z matką.
Więź z rodzicem wpływa na istotne cechy układu nerwowego oraz na możliwość rozwoju tzw. ufnego przywiązania. Bowiem zanim dziecko nauczy się rozpoznawać i regulować swoje emocjonalne stany, to jego opiekun będzie dla niego „zewnętrznym regulatorem” tych emocji”2. To jego mama, bądź tata będzie musiał rozpoznać czy malec jest głodny, czy boli go brzuszek, czy się czegoś przestraszył i szuka ukojenia. I wyobraźmy sobie, że rodzic spokojnie i z czułością zajmuje się sygnalizowanymi przez dziecko potrzebami, jest dla niego dostępnym nie tylko fizycznie, ale też emocjonalnie. Mały człowiek traktowany w ten sposób uczy się wówczas postrzegać świat jako przyjazny i reagujący na nie. Co więcej, będzie widzieć siebie jako osobę zasługującą na uwagę i mogąca liczyć na pomoc innych.
Więź ufna
Styl przywiązywania się oparty na poczuciu bezpieczeństwa (tzw. więź ufna) pozwala dziecku na uczenie się „bycia w relacji”, daje odwagę do poszukiwania i akceptowania intymności, szukania oparcia w bliskości rodzica. Dorośli o tego rodzaju wczesnodziecięcych doświadczeniach mają największą, naturalną zdolność do tworzenia satysfakcjonujących relacji interpersonalnych. Tolerują nie tylko bliskość fizyczną, ale też emocjonalną drugiego człowieka. Zaufanie jest obecne w ich związku. Mają wewnętrzne przekonanie, że partner, małżonek będzie starał się troszczyć o ich dobro, zaspokajać ich potrzeby3.
Nie żałuje, że za niego wyszłam. Wkurza mnie czasem tyloma rzeczami, dziwnymi przyzwyczajeniami, kiedy zasiada do meczu, czy wybiera się na ryby. Ale zawsze na niego mogę liczyć. Był przy mnie jak straciłam pracę, jak trzeba było wstawać nocą do dziecka, jak zmarła moja mama… . Jest zupełnie inny niż ja, ale to z nim chce spędzać wieczory i na niego czekam po pracy. Fajne jest to że choć mieliśmy, różne kryzysy po drodze, to koniec końców, one paradoksalnie nasze małżeństwo wzmacniały. Jestem dumna, że przeszliśmy je razem.
Osoby dorosłe o ufnym stylu przywiązania potrafią szczerze zwierzać się, w trudnościach zwracają się do partnera o pomoc, umieją dawać i brać wsparcie. Dla takich par możliwe jest zrealizowanie tzw. „wzajemnej atrakcyjności”4, o której pisze Z. Nęcki, odczucia posiadania razem czegoś wyjątkowego, ważnego, niepowtarzalnego, o co chce się dbać i co daje szczęście. Miłość w związkach widziana jest wówczas jako proces trwały, a nie incydentalny5. Te osoby są otwarte, elastyczne, stać je na empatię i szeroką zdolność refleksji nad własnych postępowaniem, własnymi przeżyciami. Siebie traktują jako ludzi wartościowych, zasłuchując na zaufanie, miłość, szacunek, a innych spostrzegają jako w gruncie rzeczy przyjaznych i akceptujących6.
Więź lękowo – ambiwalentna
Zdarza się jednak, że doświadczywszy innego typu tej wczesnodziecięcej relacji z opiekunami niż więź ufna, wiele osób ma poważne problemy z tworzeniem satysfakcjonujących związków w swoim dorosłym życiu. W wielu takich przypadkach nieodzowna jest pomoc psychologa.
Nie jestem pewien co ona we mnie widzi. Mówi, że mnie kocha, ale nie wiem, czy mogę jej ufać. Już nie raz się o tym przekonałem, – one wszystkie są takie same. Zaangażuje się i co? A jak mnie zostawi, jak jakiegoś leszcza.
Z jednej strony nie wyobrażam sobie by mógł ją mieć ktoś inny, ale na małżeństwo też się nie mogę zdecydować. Ona chce mieć ze mną dziecko, a ja mam w głowie tą chorą myśl, że o dziecko też byłbym zazdrosny.
Rozwala mnie to, … może lepiej być samemu niż się tak męczyć.
Osoby reprezentujące lękowo – ambiwalentny styl przywiązania bardzo miłości pragną, potrzebują bliskości, ale jednocześnie często paraliżuje ich strach, że ta miłość nie przetrwa, że ktoś odejdzie, ba nawet zdradzi. Często kompleksy i niskie poczucie własnej wartości hamują rozwój ich związku, zaangażowania w niego.
Ci dorośli ludzie nie czują się w bliskości bezpiecznie, przeżywają silny lęk, miewają wątpliwości czy partnerka, partner kocha ich naprawdę, czy się nimi nie znudzi7. Są targani huśtawkami emocji od wielkiego pragnienia zespolenia się z ukochanym, ukochaną, po silne zazdrosne przekonania, napady złości.
Zazdrość z miłością łączona jest od niepamiętnych czasów, bywa ona o tyle silna im mniejsze poczucie własnej wartości, ma zakochany8. Stąd osoby o tym typie więzi mają z nią duży problem.
Ich doświadczenia z dzieciństwa cechowała niepewność, rozumienie rodzica jako mało przewidywalnego, nie zawsze dostępnego emocjonalnie, czasem ignorującego ich sygnały, potrzeby. Dziecko, które nie ma pewności, że matka pospieszy mu z pomocą i pocieszeniem uwewnętrzniają obraz siebie jako osoby mało skutecznej, niekochanej. Muszą pomieszczać w sobie uczucie frustracji, bo bliskości matki choć bardzo pragną to w niewytaczającym stopniu ją otrzymują, albo otrzymują tylko czasem. Stąd dziecko o tym stylu przywiązania kiedy przychodzi je pocieszyć reaguje ambiwalentnie: okazują gniew i jednocześnie sygnalizuje potrzebę kontaktu, jakby mówiło „już Cię nie chcę, ale zostań!”.
Więź unikająca
Myślę, czasem o dzieciach, chciałabym pewnie być matką, ale … Nie lubię tracić nad sobą kontroli, lubię ją mieć! Jak mam coś zrobić, to to robię sama, dobrze jest móc samemu coś sobie załatwić. Po co mi facet, jak trzeba opony zmienić, jadę do serwisu, elektrycy, hydraulicy zawodowi też są. Jak potrzebuję seksu, to też umiem to sobie załatwić.
Często różnego typu zahamowania nie pozwalają w ogóle zbliżyć się do drugiego człowieka, nie doświadczają nigdy bycia w poważnym związku, albo wyraźnie go unikają. Unikający styl przywiązania charakteryzują wyraźne zaprzeczenia: „nie potrzebuje nikogo na stałe”, „nie wyobrażam sobie z kimś mieszkać”, „nigdy się nie ożenię”. Mają tendencje do unikania intymności, czują się skrępowane gdy inni bliskość sobie albo im okazują. Miłość ich zdaniem jest zjawiskiem niezwykle rzadkim9. Charakteryzuje ich silną skłonność do przelotnych związków seksualnych, są też zwykle mocno zaabsorbowani pracą zawodową, gdyż ona daje im wymówki i zabiera czas, który mogli by komuś dać. Ich związki, jeśli już są, kończą się po kilku randkach, albo trwają oparte o wypracowany dystans i dużą autonomię obojga partnerów. Realnością stają się wówczas osobne łózka, brak seksu w małżeństwie, niski poziom intymności10.
Wyjaśnienia dlaczego tak trudno jest tym ludziom kochać i realizować w bliskich związkach, dostarcza analiza ich wczesnych więzi z rodzicami. Gdy opiekunowie nie otaczali dziecka ciepłem, ale jedynie wymagali, dawali zadania, doceniali za samodzielność i zaradność, potrzeba więzi była stale frustrowana. Takie osoby obronnie tworzą kolejne zaprzeczenia (mechanizmy obronne), że nie potrzebują nikogo, że są na tyle silne, że poradzą sobie same, gdyż na poziomie nieświadomym ich Ja jest wyjątkowo wrażliwe na odrzucenie11.Rozumieją, że lepiej zmrozić w sobie potrzebę więzi niż wciąż być zawodzonym jej brakiem. Wydają się czasem zimni, zamknięci, tymczasem to zwykle osoby bardzo poranione.
Więź zdezorganizowana
W jakiej kategorii stylów przywiązania mieści się reszta osób doświadczających problemów w relacjach? Pamiętajmy, że trudności w relacjach interpersonalnych są jednym z istotniejszych wskaźników zaburzeń osobowości. Można trudności w przeżywaniu bliskości przypisać osobom zarówno narcystycznym, borednlinowym, obsesyjno-kompulsywnym czy depresyjno – masochistycznym. Trudno scharakteryzować wszystkie aspekty tej szerokiej problematyki, wskaże więc bardzo ogólnie jeszcze jeden typ stylu przywiązania, który może generować poważne problemy rozwojowe w dzieciństwie, adolescencji i dorosłości. Jest nim więź zdezorganizowana.
Dezorganizacji poczucia przywiązania sprzyjają określone warunki rodzinne. Jako najbardziej wymowną z nich opiszę przemoc.
Skarżyłam się rodzicom, że jest u nas źle, że mąż podnosi na mnie rękę. … Słyszałam: „dziecko, dotrzecie się, my też się docieraliśmy za młodu.
Za sytuacje traumatyczne wpływające na dezorganizacje na poziomie psychicznym i fizycznym uważa się głównie przemoc – maltretowanie, zaniedbywanie czy też wykorzystanie12. -Co dzieje się z wrażliwością młodego człowieka, kiedy jest bity, zaniedbywany? Dziecko pozbawione wrażliwej opieki, reagującego, troskliwego rodzica jest narażone na ciągły dystres. Mało prawdopodobne, że nauczy się postrzegać świat jako przyjazny i bezpieczny, a siebie jako osobę wartościową zasługującą na uwagę, opiekę, dobroć. Czasem ich tłumione emocje, gromadzą się w nich, piętrzą, a potem uzewnętrzniają w postaci działań o charakterze wrogim, destruktywnym13.
Naukowcy potwierdzają przykrą regułę, że osoby, które zaniedbują, krzywdzą własne dzieci, najczęściej były maltretowane i zaniedbywane kiedyś przez swoich rodziców14 Przemoc rozumieją jako normę: „dziecko powinno, czasem dostać klapsa”, mówią, i usprawiedliwiają też z łatwością agresją w związku („każdy musi się dotrzeć”).
Co z bliskością w takich rodzinach? Kiedy rodzic budzi u dziecka strach, staje się dla niego jednocześnie źródłem niepokoju i ukojenia. Wówczas potrzeba ucieczki od niego, ścierać się będzie z nagminną potrzebą znalezienia u niego pocieszenia, pociechy15. – Czy podobnie sprzeczne reakcje nie występują u osób dorosłych związanych z kimś stosującym wobec nich przemoc? – Często przecież zapowiadają, że chcą odejść, a z drugiej strony bardzo boją się, że bez tej osoby sobie nie poradzą.
A czy bliskości może być za dużo? Co jeśli więź np. z matka jest na tyle absorbująca, i aż nazbyt opiekuńcza? Z takiej więzi trudno jest się wyzwolić z różnych powodów.
Żona wciąż biega do swojej matki, ona wie o nas wszystko! Teściowa planuje jej wydatki, kiedyś dobierała jej znajomych nawet. Ona wciąż kontroluje moją żonę w wielu sprawach, a ta nie umie się jej sprzeciwić. To rujnuje nasze małżeństwo.
Nadopiekuńczy rodzic często nie zdaje sobie sprawy jak bardzo rani tym stylem poczucie własnej wartości dziecka. Stara się przecież zabezpieczyć mu tyle potrzeb, zrobić dla niego i za niego tak wiele, nie reflektując, że w tenże sposób silnie uzależnia dziecko od siebie i traktuje go jako bardziej bezradnego niż jest w rzeczywistości. Jeśli przy tym reagują negatywnie na wszelkie przejawy indywidualności dziecka: kiedy krytykuje jego wybory, reaguje złością lub zaostrzeniem dyscypliny na opór dziecka i jego negatywizm, kiedy wycofuje własna miłość lub manipuluje nią by przywołać dziecko do porządku, uczy dziecko bardzo destruktywnego stylu przywiązania, opartego na byciu skontrolowanym przez osobę dającą taką więź.
Nadzieja na zmianę
Wiele z opisanych zranień w bliskości z wczesnodziecięcych doświadczeń, uzewnętrzniających się w życiu dorosłym w ich własnych problematycznych związkach jest istotnym wskaźnikiem do terapii.
Czy jest dla mnie jakaś szansa?
Czasem pacjenci pytają, co mówi psychologia o takich przypadkach, czy jest dla nich jakaś szansa, czy mimo trudnego dzieciństwa, mogą sami mieć zdrową rodzinę, czy nadają się do małżeństwa? Kto kiedykolwiek miał możliwość rozmawiać z psychologiem, psychoterapeutą, wie, że zwykle żadne szybkie uproszczenie nie padnie z naszej strony, na zadaną sprawę. Kiedy ktoś pyta, bowiem, uruchamia w sobie pragnienie odpowiedzi, czasem też tą odpowiedz też już zna. Zwykle oddajemy to pytanie samym pacjentom, poszukując ich potencjałów, ale też oddając poczucie odpowiedzialności za ewentualną zmianę, której mówią że pragną, w ich własne ręce.
Przeszłości się nie cofnie, ona już była. Ale co z obecnym byciem ze sobą w związku, w rodzinie, małżeństwie. Wiele osób doświadczeniami zaburzonych relacji z najbliższymi często musi wykonać sporo pracy nad sobą, nad swoim sposobem tworzenia więzi, by swoje szczęście zacząć realizować i współtworzyć na teraz i na przyszłość. Poddanie rewizji własnych potrzeb, lęków dotyczących bliskości, odczytanie ich w relacji terapeutycznej może pomóc partnerom rozpocząć nowy etap i zbliżenie się do siebie w ufny sposób.
Autor: Agata Komańska
BIBLIOGRAFIA :
1. Barbara Tryjarska (red.), Bliskość w rodzinie. Więzi w dzieciństwie a zaburzenia w dorosłości. SCHOLAR, s 17-19
2. Barbara Tryjarska (red.), Bliskość w rodzinie. Więzi w dzieciństwie a zaburzenia w dorosłości. SCHOLAR , s 31
3. B. Wojciszke, Psychologia miłości, Gdańsk 2003, s 68
4. Nęcki, Z., Wzajemna atrakcyjność. Warszawa 1990, Wiedza Powszechna.
5. Barbara Tryjarska (red.), Bliskość w rodzinie. Więzi w dzieciństwie a zaburzenia w dorosłości. SCHOLAR , s 187
6. Bartholomew, K., Griffin D. (1994). Models of self and other: Fundamential dimensions underlying measures of adult attachment. Journal of Personality and Social Psychology, 67(3), 430-445
7. B. Wojciszke, Psychologia miłości, Gdańsk 2003, s 89, 90
8. B. Wojciszke, Psychologia miłości, Gdańsk 2003, s 137
9. Barbara Tryjarska (red.), Bliskość w rodzinie. Więzi w dzieciństwie a zaburzenia w dorosłości. SCHOLAR , s 188
10. Fraley, R. C., Davis, K. E., & Shaver, P. R. (1998). Dismissing-avoidance and the defensive organization of emotion, cognition, and behavior. In J. A. Simpson & W. S. Rholes (Eds.), Attachment theory and close relationships (pp. 249-279). New York: Guilford Press.
11. Bartholomew, K., Griffin D. (1994). Models of self and other: Fundamential dimensions underlying measures of adult attachment. Journal of Personality and Social Psychology, 67(3), 430-445
12. Barbara Tryjarska (red.), Bliskość w rodzinie. Więzi w dzieciństwie a zaburzenia w dorosłości. SCHOLAR , s 44-45
13. Z. Brożek, Dziecko agresywne – napastnik czy ofiara?, Niebieska Linia, nr 6 / 2004
14. Mossakowska B. (1986) Zespół maltretowanego dziecka. Materiały Informacyjne K.O.P.D., Warszawa.
15. Barbara Tryjarska (red.), Bliskość w rodzinie. Więzi w dzieciństwie a zaburzenia w dorosłości. SCHOLAR , s 46
Niezłe, w zasadzie każdy ze stylów przywiązania mogę znaleźć u jakiegoś swojego znajomego:)